Zapraszamy do zapisania sie do naszego newslettera!

Jesteś tutaj :

Wstecz

Bioenergoterapia:konfrontacja czy sojusz ?

Nauka weszła w okres paradygmatycznej niestabilności, co przejawia się w coraz częściej okazywanej bezradności środowiska naukowego wobec zagadek niemożliwych do opisania w ramach obowiązującego paradygmatu nauki, a w związku z tym stosowaną metodologią badań naukowych. Coraz częściej w głosach naukowców pojawiają się próby moralnej i metafizycznej interpretacji owych zagadek. Obserwujemy coraz silniej zaznaczające się różnice stanowisk naukowców wobec wyzwań czasu, w którym żyjemy: od dążenia do zmiany obowiązującego paradygmatu, poprzez odwoływanie się do prawa naturalnego, do negowania faktów w myśl zasady przyjętej przez stojącego przed żyrafą w ZOO - "takie zwierzę nie istnieje".

Co to jest paradygmat nauki?

Jest to - w uproszczeniu - to wszystko, co przedstawiciele danej dyscypliny naukowej uznają za oczywiste.

Paradygmat, poprzez określenie znaczenia najbardziej fundamentalnych pojęć, m.in. granic obszaru prawomocnych badań, podstawowych teorii, metod badań i wartości uznawanych przez ludzi nauki, konstytuuje więc strukturę, w obrębie której poruszają się uczeni, pragnąc znaleźć rozwiązanie trapiących ich problemów. W normalnej działalności naukowej pojawiają się ciągle nowe problemy, a płodny paradygmat dostarcza zajęć nowym pokoleniom naukowców. Jednocześnie jednak paradygmat wyznacza granice aktywności naukowej. Od czasu do czasu w nauce pojawiają się odkrycia wyraźnie kolidujące z istniejącymi teoriami. Powstają wówczas problemy naukowe, których nie można rozwiązać posługując się aparaturą pojęciową uznawanego paradygmatu. Kontrowersyjne problemy i wyniki zostają odłożone na półkę, ponieważ społeczność naukowa nie przyznaje się łatwo do tego, że coś jest nie tak z paradygmatem. (Według klasyfikacji proponowanej przez dr Rejdaka, te wszystkie nie rozwiązywalne problemy, nietypowe zjawiska i przeczące zdrowemu rozsądkowi, czyli paradygmatowi, wyniki należą do interdyscyplinarnej nauki zwanej psychotroniką). Znana nam obecnie medycyna pojawiła się około 100 lat temu, kiedy to lekarze zaczęli systematycznie badać strukturę i funkcję organizmu ludzkiego, zarówno w stanie zdrowia, jak i choroby. Uznano, że medycyna jest dziedziną nauk przyrodniczych i że wszystkie procesy chorobowe należy tłumaczyć w terminach anatomii i fizjologii.

Od obserwacji do teorii?

Zarówno w nauce, jak i w medycynie dominuje podejście empirystyczne. Jest to, najogólniej rzecz ujmując, pewna filozoficzna teoria myślenia dotycząca poznania. Początkiem każdej teorii empirycznej jest obserwacja, której opis prowadzi do postawienia hipotezy naukowej, która jest twierdzeniem wyjaśniającym obserwację. Jeżeli hipotezy wyjaśniają jakieś ogólne prawidłowości, stają się prawem naukowym. Hipotezy, które są prowizorycznym wyjaśnieniem obserwacji ulegają weryfikacji (wykazanie ich prawdziwości przez kolejne obserwacje) lub falsyfikacji, czyli wykazanie fałszywości hipotezy nawet na podstawie jednej obserwacji. Kiedyś uważano, że między hipotezą a prawem istnieje radykalna różnica: o ile bowiem hipoteza jest prowizorycznym rozstrzygnięciem jakiejś kwestii, o tyle prawo jest jej ostatecznym rozstrzygnięciem. Dziś wiadomo, że ani hipoteza, ani prawo naukowe nie mają ostatecznego, absolutnego uzasadnienia, lecz są mniej lub bardziej prawdopodobne. Jednym z najbardziej znanych krytyków empirii jest Karl Popper. Według niego błędem filozofii empirystycznej jest przekonanie, że nauka rozwija się na zasadzie przechodzenia od obserwacji do teorii. Uważa on, że nie istnieje po prostu czysta, niezależna od teorii obserwacja. "Przekonanie", że możemy rozpocząć od obserwacji jakiejkolwiek teorii, jest po prostu niedorzeczne.

Obserwacja ma zawsze charakter selektywny.

Trzeba wiedzieć, co się obserwuje i dlaczego, trzeba mieć określone zainteresowania, jakieś stanowisko, jakiś problem. Pierwszym elementem procesu naukowego nie jest obserwacja, lecz postawienie hipotezy, którą można krytycznie potwierdzić za pomocą obserwacji i eksperymentów.

Uczony musi być twórczy
Uczony, wg Poppera, musi być człowiekiem twórczym, mającym oryginalne pomysły i zdolnym do wysuwania śmiałych hipotez, które następnie stara się sfalsyfikować za pomocą eksperymentów. Postępowanie takie jest dla Poppera czymś więcej niż tylko poprawną metodą naukową - jest to po prostu sposób życia. Przypuśćmy, że świadomie uznaliśmy za nasze zadanie życie w tym nie znanym nam świecie, że pragniemy wykorzystać wszystkie tkwiące w nim możliwości i wyjaśnić go tak dalece jak tylko jest to możliwe (...), jeśli istotnie tak jest, to nie ma bardziej racjonalnej metody postępowania niż metoda prób i błędów - przypuszczeń i refutacji, śmiałego wysuwania teorii, rzetelnych wysiłków zmierzających do wykazania ich błędności i tymczasowego uznawania ich jeśli okaże się, że nasz wysiłek krytyczny nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Filozofia Poppera jest niezwykle atrakcyjna dla krytycznie myślących ludzi nauki. Ma ona jednak ograniczenia. Po pierwsze, jak wykazuje sam Popper, nie istnieje czysta obserwacja i dlatego uczony przeprowadzający eksperyment, który sprzeczny jest z jakąś teorią, nie może być zupełnie pewien, czy udało mu się sfalsyfikować teorię, czy też przeprowadzone przez niego obserwacje były fałszywe. Rozwój nauki współczesnej jest nierozerwalnie związany z filozofią empirystyczną. Jednakże zarówno refleksja filozoficzna, jak i wyniki nauki skłaniają do wniosku, że stanowisko empirystyczne jest nie do utrzymania. Na poziomie ontologicznym zajmowane jest stanowisko realistyczne, w myśl którego celem nauki jest wyjaśnianie tego, co rzeczywiście dzieje się w świecie. Na poziomie epistemologicznym kwestionowane jest twierdzenie, że obserwacja stanowi jedyne źródło wiedzy - czysta obserwacja po prostu nie istnieje. Konsekwentnie zatem jest odrzucany pogląd, że przyczynowość nie jest niczym więcej, jak jedynie regularnym następowaniem po sobie obserwowanych zjawisk, a prawa przyrody odpisują jedynie regularnie powtarzane obserwacje. Jeśli za sprawą jakiegoś mechanizmu jedno zdarzenie implikuje drugie, to związek przyczynowy rzeczywiście istnieje, a prawa przyrody stanowią odbicie tego mechanizmu. Związki przyczynowe i prawa przyrody są obiektywne w tym sensie, że istnieją niezależnie od naszej obserwacji. Środowisko naukowe całego świata, działając w ramach swych wąskich specjalizacji zaczyna zdawać sobie sprawę z pogłębiania się przepaści między nauką a rzeczywistością.

Ograniczoność poznania

Coraz częściej uczeni, już nie tylko naukowo lecz również intuicyjnie, zdają sobie sprawę z ograniczoności naszego poznania w ramach obowiązującego paradygmatu nauki. Nie przypadkowo więc, obok dokonań rewolucji naukowo-technicznej xx wieku, rozwija się rewolucja naukowo-humanistyczna i naukowo-etyczna, wsparta założeniami etyki ekologicznej. Prędzej czy później musi dojść do spotkania wszystkich dziedzin nauki na wyższym międzydyscyplinarnym poziomie: koniecznym warunkiem metodologicznym takiego spotkania jest międzydyscyplinarność, jak składowa część metodologii systemowej, umożliwiającej całościowe, holistyczne badanie zjawisk i struktur będących przedmiotem poznania. Dlaczego (w skrócie, znacznie zawężając problem) zapoznałem Państwa z obowiązującym, wynikającym z empirii paradygmatem nauki oraz tendencjami poszerzania i zmiany tegoż paradygmatu? Chciałbym, na podstawie powyższego, bardzo przekornie uzyskać odpowiedź na następujące pytanie: czy ze złej woli środowiska lekarskiego czy też z ograniczeń wynikających z paradygmatu nauki wywodzi się oficjalne nieakceptowanie bioenergoterapii jako metody terapeutycznej? Współczesna medycyna wywodzi się z empirii. Lekarze klinicyści nie są oczywiście empirystami w pierwotnym, filozoficznym znaczeniu tego słowa. Są oni jednak empirystami na poziomie metodologicznym. Należy zauważyć, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy realizmem kontrolowanym empirycznie w medycynie biologicznej i empiryzmem metodologicznym w badaniach klinicznych. Końcowym produktem pracy biologa medycznego jest teoria - pewien obraz przyrody, który może być prawdziwy lub fałszywy. Natomiast rezultatem badań klinicznych jest zawsze statystyczne prawo przyrody, które pozwala przewidywać przyszłe wydarzenia. Prototypem badań klinicznych jest kontrolowana próba terapeutyczna, służąca porównaniu dwóch sposobów leczenia (podwójna ślepa próba). Końcowym wynikiem jest jakaś prawda statystyczna.

Jak jest w medycynie polskiej?

Nie czując się umocowany do oceny stabilności paradygmatycznej polskiej medycyny ani do jej opisywania, posłużę się opiniami prof. Z. J. Brzezińskiego zawartymi w komentarzach wstępnych miesięcznika "Medycyna na świecie". Twierdzi on, że: "Historyczne uwarunkowania rozwoju medycyny, jako nauki stosowanej, w Polsce niewątpliwie przyczyniły się do tego, że w fazę maksymalnego wykorzystywania zdobyczy naukowo-technicznych okresu rewolucji naukowo-technicznej weszła ona stosunkowo niedawno. Przejawem tego jest, wyraźnie obserwowane stechnicyzowanie i odhumanizowanie (w ramach coraz węższych specjalizacji) stanowiska lekarzy wobec pacjentów. Jednocześnie, skutkiem niedemokratycznych rządów jest ogólna nieświadomość, że nie ma prawd jedynie słusznych. Towarzyszy temu brak skłonności do ciągłego uaktualniania wiedzy o świecie, zwłaszcza tej stanowiącej własność całej ludzkości. Medycyna światowa nagromadziwszy sporo faktów, jeszcze więcej kwestii pozostawia nierozstrzygniętych. W Polsce nader często (niby dla dobra pacjenta) ukrywa się przed nim tę niepewność i jednocześnie autokratycznie ogłasza wiedzę zyskaną tylko na podstawie własnego doświadczenia i często przypadkowych lektur." Nader często obserwuje się więc traktowanie pacjenta jak przedmiotu, a nie podmiotu procesu terapeutycznego. Człowiek zostaje zredukowany do poziomu organizmu biologicznego, a lekarz jest robotem naprawiającym któryś z kolei identycznie zbudowany mechanizm. Choroba polega jedynie na uszkodzeniu określonej części tego mechanizmu. W Polsce przeważa model kształcenia, w którym centralną rolę odgrywa autorytet nauczającego mistrza, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Nie ma w nim miejsca na wątpliwości. Autorytet się nie myli. Jeśli jest rzeczywiście ekspertem w swojej dziedzinie, to istotnie może się nie mylić - dziś. A jutro i pojutrze? Dalej profesor Brzeziński stwierdza: "Każdy numer z 25 tysięcy ukazujących się na świecie czasopism biomedycznych zawiera artykuły, z których wiele nie ma znaczenia dla praktyki medycznej bądź nie przedstawia wartości naukowej ze względu na uchybienia metodyczne. Są jednak wśród nich i takie, które mogą skłaniać do rewizji nauk mistrza słyszanych wczoraj. W jednym z naszych instytutów naukowych skrupulatna bibliotekarka monitoruje drobiazgowo ruch czytelniczy. Z jej obserwacji wynika, że pracownicy naukowi tej instytucji odwiedzają średnio czytelnię 1,5 razy miesięcznie, a z systemu informacji komputerowej korzystają 1 raz w roku. Do wiedzy nie dążą ani bogowie, ani głupcy. Bogowie, ponieważ wiedzą dokładnie wszystko. Głupcy, ponieważ wydaje im się, że wszystko wiedzą - powiedział ongiś Sokrates.

Bioenergoterapia nie istnieje?

Po takim opisie, przestałem się dziwić tym twierdzącym, że żyrafa, to znaczy bioenergoterapia nie istnieje i istnieć nie może. Środowisko medyczne Polski powołując się na prawdy, według niego, ostateczne, wynikające z empirii, uzyskane w drodze eksperymentu klinicznego nie ma zbyt wielkiego wkładu w rozwój takiego eksperymentu. Oxfordzka baza danych zawierająca wyniki eksperymentów klinicznych, których poprawność metodyczną oceniają międzynarodowe zespoły ekspertów, nie zawiera ani jednej pozycji z naszego kraju. Trudno mi ocenić, czy ten czasami nawet wrogi stosunek środowiska lekarskiego do obowiązującego paradygmatu eksperymentu naukowego wynika z niewiedzy, czy też z budzących się w środowisku medycznym wątpliwości dotyczących metod poznania rzeczywistości i ich moralnych granic. Jest pewne, że bioenergoterapia ma wielu zwolenników jej stosowania jako normalnej, uzupełniającej metody diagnostycznej i terapeutycznej wśród lekarzy klinicystów, z których część wykorzystuje tę metodę w praktyce. Jest żenujące, że wielu praktyków bioenergoterapii oraz jej zwolenników ze środowiska lekarskiego ukrywa swe poglądy w obliczu autorytetu i jedynego słusznego poglądu mistrzów. Jest w chwili obecnej niewątpliwe, że wbrew stanowisku decydentów, równolegle do trwającej na świecie rewolucji naukowo-humanistycznej i ekologiczno-holistycznej inne metody poznawania rzeczywistości przenikają powoli również naszą medycynę, naruszając i tak już bardzo nadwątloną strukturę jej paradygmatu. Moim zdaniem, nie istnieje żadna ostateczna przyczyna, dla której bioenergoterapia nie mogłaby zostać uznana jako medyczna, uzupełniająca metoda terapeutyczna. Do badania efektywności metody można użyć normalnych, standardowych metod eksperymentalnych stosowanych w medycynie (przy zachowaniu pełnej świadomości faktu, że w stosowanej metodologii badań i aparacie pojęciowym paradygmatu niemożliwe jest określenie zmiennych występujących w kontakcie bioenergoterapeuta - pacjent). W nauce nie ma prawd ostatecznych, są tylko bardziej lub mniej prawdopodobne. Oczywistość, z którą się stykamy uprawnia nas do opowiedzenia się za tą oczywistością, nawet przeciw naukowym teoriom.

Bibliografia:

1. Julian Aleksandrowicz., Harry Duda: U progu medycyny jutra. Radom, Wydawnictwo "STON" 1991;

2. Henrik R. Wulff, Stig Andru Pedersen, Raben Rosenberg: Filozofia medycyny. Warszawa, PWN 1993;

3. Jan Galarowicz: Na ścieżkach prawdy - wprowadzenie do filozofii. Kraków, Wydawnictwo Papieskiej Akademii Teologicznej 1992;

4. "Medycyna na świecie" 1995, nr 5, t. 2, nr 7, t. 2, nr 8, t. 2.

Powyższy artykuł został wygłoszony po raz pierwszy w 1999 roku.

 

Ryszard Tomaszewski